Światowe media szumnie ogłosiły na początku 2011 roku nadejście „arabskiej wiosny”, a w zasadzie nadejście nowej ery demokracji, wolności, rozwoju ekonomiczno-społecznego na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce. Ktoś nawet zadeklarował, że „Morze Śródziemne stało się morzem całkowicie demokratycznym”, ignorując fakt, że od Libii po Syrię, od Egiptu po Tunezję rewolucje arabskie spowodowały kryzys ekonomiczny, niestabilność polityczną, wzrost ruchów islamskich i represyjną przemoc antychrześcijańską. Nie była to więc wiosna, ale ciężka zima dla tych nieszczęsnych regionów.
Łacińska wiosna
O ile jednak „arabska wiosna” – dokładnie przygotowana przez zachodnie ośrodki władzy i przez Bractwo Muzułmańskie – zakończyła się żałośnie, o tyle w Europie rozwija się zupełnie nowa wiosna – możemy ją określić jako „wiosnę łacińską”. W Rzymie Trzeci Narodowy Marsz dla Życia zgromadził 12 maja czterdzieści tysięcy ludzi, którzy przeszli od Koloseum do placu św. Piotra, gdzie otrzymali błogosławieństwo Ojca Świętego Franciszka.
Ten marsz nie ma charakteru kościelnego, nie jest procesją ani spotkaniem modlitewnym: uczestniczą w nim katolicy i chrześcijanie innych Kościołów, przedstawiciele innych religii, wierzący i niewierzący, w klimacie wielkiej wolności. W ten sposób marsz jest autonomiczny i niezależny od partii politycznych i hierarchii kościelnych, a to wymyka się ograniczeniom, kompromisom i wewnętrznej cenzurze.
We Francji po legalizacji układów homoseksualnych, do której doszło 23 kwietnia br., tzw. manifestacje dla wszystkich (Manifs pour tous) jednoczą setki tysięcy osób, które kontynuują protesty przeciwko rządowi. Inwencja, z jaką działają, zaskoczyła media. Mobilizacja odbywa się poprzez Twitter, są spontaniczne zgromadzenia na ulicach, spotkania przed Zgromadzeniem Narodowym, akcje „poranne przebudzenie” przed domami i mieszkaniami ministrów, transparenty na mostach i autostradach. Jest również sieć „veilleurs” (tych, którzy obserwują, pilnują), a także „mères veilleuses” (matek, które czuwają). Są też inne grupy, które wyrażają swoje oburzenie i protestują przeciwko rządowi.
Ostatnia wielka manifestacja, 26 maja, zgromadziła w Paryżu ponad milion osób. W jednym i w drugim przypadku chodzi o spontaniczny ruch, którego źródło tkwi w podstawach świata katolickiego. To, co się dzieje, jest czymś więcej niż manifestacją – jest odbudową tkanki społecznej, oznaką powolnego powrotu do zdrowia chorego organizmu. Jeśli dyktatura relatywizmu jest przyczyną rozkładu społeczeństwa, to kultura pro-life i antyhomoseksualna rewitalizuje wspólnotę.
Prawo w sercu człowieka
Międzynarodowi potentaci, którzy kontrolują lub dyktują warunki rządom państw narodowych, z niepokojem obserwują to nieoczekiwane przebudzenie. Ich strach wiąże się z tym, iż pojawią się nowe formy obecności politycznej i społecznej oraz nowe grupy rządzące, które będą zdolne wywołać społeczny sprzeciw wobec systemu władzy i kultury w Europie, ustalonego od epoki rewolucji francuskiej.
Ale za „łacińską wiosną”, poza nieuchwytnym działaniem Opatrzności Bożej, kryje się również koncepcja świata, która ma swoje korzenie w łacińskim fundamencie kultury zachodniej. W Grecji narodziła się koncepcja humanitas, idea, która wskazuje na istnienie natury ludzkiej, określonej przez stałe i uniwersalne prawa rozpoznane przez filozofię. Humanitas nie jest tylko przedmiotem współczesnego humanizmu, ale świadomością istnienia uniwersalnych praw natury ludzkiej.
Absolutne i uniwersalne zasady prawa naturalnego zostały wyłożone w Dekalogu i wraz z filozofią grecką uznane przez prawo rzymskie. Nowy Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina słowa Cycerona, według których „istnieje oczywiście prawdziwe prawo: to znaczy prawo prawego rozumu, zgodne z naturą, które znajduje się we wszystkich ludziach. Jest niezmienne i wieczne, nakazując, wzywa nas do wypełnienia powinności, a zakazując, powstrzymuje od występków”. (Marek Tuliusz Cycero, „De republica”, 3, 22, 33, cyt. za: Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1956).
Święty Tomasz z Akwinu przypomina nam, że prawo ustanowione przez parlamenty i przez każdą inną ludzką instancję legislacyjną nie może stać w sprzeczności z prawem Bożym. Prawo naturalne rzeczywiście „nie jest niczym innym jak światłem rozumu wlanym w człowieka. Dzięki niemu rozpoznajemy to, co trzeba uczynić i to, czego trzeba unikać. To światło, czyli to prawo, Bóg dał stworzeniu” (św. Tomasz z Akwinu, „In duo praecepta caritatis et in decem Legis praecepta expositio”, c. 1). Jan Paweł II w swojej ostatniej książce „Pamięć i tożsamość” wskazał na palącą kwestię „legalnej eksterminacji poczętych istnień ludzkich jeszcze przed ich narodzeniem (…).
Również i to jest eksterminacja zadecydowana przez demokratycznie wybrane parlamenty i postulowana w imię cywilizacyjnego postępu społeczeństw i całej ludzkości. Tu – jak mówi Papież – nie brak innych poważnych form naruszania prawa Bożego. Myślę na przykład o silnych naciskach ze strony Parlamentu Europejskiego, aby związki homoseksualne zostały uznane za inną postać rodziny, której przysługiwałoby również prawo adopcji. Można, a nawet trzeba zapytać się, czy tu nie działa również jakaś inna ’ideologia zła’ w pewnym sensie głębsza i ukryta, usiłująca wykorzystać nawet prawa człowieka przeciwko człowiekowi oraz przeciwko rodzinie.
Dlaczego to wszystko się dzieje? Jaki jest korzeń tych ideologii pooświeceniowych? Odpowiedź jest jednoznaczna i prosta: dzieje się to po prostu dlatego, że odrzucono Boga jako Stwórcę, a przez to jako źródło stanowienia o tym, co dobre, a co złe. (…) Jeżeli sensownie chcemy mówić o dobru i złu, musimy powrócić do św. Tomasza z Akwinu, to jest do filozofii bytu”. Marsz dla Życia we Włoszech i tzw. manifestacje dla wszystkich we Francji bazują na tej właśnie „filozofii bytu”, od której współczesny świat odwrócił się plecami, efektem czego są tragiczne wydarzenia rozgrywające się na naszych oczach.
Za „łacińską wiosną” stoi mocne przekonanie, że prawo Boskie i naturalne nie może pozostać zepchnięte na margines życia prywatnego, ale musi być obecne w sferze publicznej i powinno być podstawą chrześcijańskiego porządku społecznego, który jest jedynym możliwym rozwiązaniem dramatycznych problemów obecnej chwili.