Stulecie nihilizmu

5186

Kiedy nadszedł świt 1 stycznia 1914 r., Europa opływała w dostatki „Belle époque” i wciąż jeszcze ufała w cudowny postęp ludzkości. XX wiek rozpoczął się naiwnym przeświadczeniem, jakoby na zawsze już zażegnano całe zło i wszelkie błędy, jakie ciążyły na człowieku po grzechu pierworodnym. Winston Churchill w swoich pamiętnikach przypomina, że „wiosna i lato 1914 r. w Europie wyróżniały się wyjątkowym spokojem”.

Kto mógł przypuszczać, że zamordowanie w Sarajewie arcyksięcia Austrii Franciszka Ferdynanda zapoczątkuje epokę śmierci i zniszczenia na światową skalę? A jednak po zabiciu następcy tronu austriackiego, do którego doszło 28 czerwca 1914 r., Europa w ciągu jednego miesiąca pogrążyła się w potwornej wojnie. Od 1914 do 1918 r. kwiat młodzieży Europy wykrwawił się w bratobójczej walce. Niemal dziewięć milionów ludzi nie doczekało wyczytania listy obecności na zakończenie tej globalnej pożogi.

W historii konfliktów, które niezmiennie towarzyszą ludzkości, pierwsza wojna światowa zajmuje poczesne miejsce nie tylko ze względu na swój globalny zasięg, przerażającą liczbę ofiar, ale przede wszystkim ze względu na niespotykany charakter i intensywność nienawiści między narodami, jaka skupiła się w przeciwstawnych obozach. Jedna tylko bitwa z 16 kwietnia 1917 r. między Soissons a Compiègne kosztowała życie 117 tys. ludzi; zdobyto wówczas 5 kilometrów terenu; 360 tys. ofiar przyniosła w październiku 1916 roku bitwa pod Verdun.

Francuski historyk Jean de Viguerie pokazuje, jak w miejsce tradycyjnej doktryny mówiącej o „wojnie sprawiedliwej”, o wojnie ze swej natury defensywnej, pojawia się w latach 1914-1918 nowa koncepcja wojny – ofensywnej, totalnej, nieprzerwanej, mającej swoje korzenie w rewolucji francuskiej („Les deux patries. Essai historique sur l’idée de patrie en France”, Paris 1998). Pierwszy światowy konflikt zbrojny był w tym sensie kontynuacją wezwania do broni rzuconego 11 lipca 1792 r., kiedy to Zgromadzenie Narodowe ogłosiło, że „ojczyzna w niebezpieczeństwie”.

To właśnie wraz z rewolucją francuską zrodziło się hasło: „unicestwić wroga” – wewnętrznego i zewnętrznego, tak jak stało się to w przypadku „kolumn piekielnych”, które w latach 1793-1794 wytrzebiły katolickich powstańców w Wandei. Tradycyjne pojęcie „ojczyzny” zakorzenionej w konkretnym miejscu i dokładnej pamięci historycznej zastąpiono w XVIII w. nowym, związanym z ideą praw człowieka. Z „ojczyzny filozoficznej” oświeceniowców uczyniono bożka, stała się ona Molochem, który dopuszcza wszelkie ofiary.

 

Spisek lóż

Pierwsza wojna światowa wynikła ze starcia trzech mocarstw, przekształciła się w konflikt nowego typu, stała się „światową wojną domową” albo – jak również się ją określa – „rewolucyjną wojną światową”. Głębokie przyczyny tej wojny zostały świetnie przedstawione w dziele węgierskiego historyka Ferenca Fejtő pt. „Requiem dla upadłego imperium. Historia rozpadu Austro-Węgier”.

W tym udokumentowanym studium autor pokazuje, w jaki sposób decyzja o rozpętaniu wojny była „ideologicznym spiskiem” uknutym przez polityczne lobby oraz tajne stowarzyszenia, ażeby zadać śmiertelny cios habsburskiej Austrii. Tej Austrii, która reprezentowała średniowieczną ideę Świętego Imperium Rzymskiego i stała w opozycji do świata mającego swój początek w rewolucji francuskiej.

Pierwsza wojna światowa, gdzieniegdzie nazywana wielką, była – zdaniem Fejtő – masowym konfliktem ideologicznym. Jego celem były „republikizacja i dekatolicyzacja Europy” oraz zwieńczenie dzieła – na skalę narodową i międzynarodową – przerwanego przez rewolucję francuską. Jeden z rozdziałów książki Fejtő poświęcony jest roli masonerii, której celem było „wykorzenienie z Europy ostatnich resztek klerykalizmu i monarchizmu”.

Austro-Węgry stanowiły główną przeszkodę na drodze postępu ludzkości i ustanowienia „powszechnej demokracji”. Zniszczenie ich było głównym celem tajnych stowarzyszeń i antychrześcijańskich sił rewolucyjnych. „Jest czymś niepodważalnym – pisze Fejtő – że obalenie Austro- Węgier było zgodne z ideami masonów we Francji i w Stanach Zjednoczonych, którzy niemal bez zastrzeżeń popierali ich zniszczenie; oraz że wpływy masonów do tego doprowadziły”.

Czerpiąc z tych ideologicznych źródeł, interwencjonistyczni politycy widzieli w wojnie spełnienie nowoczesności, tzn. ostatni etap procesu kulturowego, który miał ostatecznie uwolnić Europę z resztek obskurantyzmu. Typowe – w tym wymiarze – było działanie Tomasza Masaryka i Eduarda Beneša, inicjatorów – wespół z Anglikami, Wickhamem Steedem i Hugh Setonem-Watsonem – kongresu narodów uciskanych przez Austro-Węgry. Zorganizowano go w Rzymie w dniach 9-11 kwietnia 1918 roku. Dla nich spuścizna heretyckiego ruchu husyckiego, rozumianego jako ruch narodowy i społeczny, oprócz jego znaczenia religijnego, tworzyła pewien układ. Pierwszą wojnę światową postrzegano w nim jako zemstę „pokonanych” w bitwie pod Białą Górą (1620), która oznaczała zwycięstwo zarówno kontrreformacji, jak i Habsburgów.

Inny ważny kongres masonerii, na którym obecni byli przedstawiciele wszystkich krajów sprzymierzonych i neutralnych, mający zadecydować o przyszłym porządku w powojennej Europie, odbył się w dniach 28- 30 czerwca 1917 r. w siedzibie Wielkiego Wschodu Francji w Paryżu przy rue Cadet. Podstawową filozofię zawierała książka Ernesta Nysa (1851-1920) pt. „Nowożytne koncepcje, prawo międzynarodowe i masoneria”, która przedstawiała masoński projekt nowego międzynarodowego społeczeństwa.

 

Nowy ład

Plan ten został zrealizowany poprzez traktaty pokojowe podpisane w Paryżu w latach 1919-1920. Jak zauważa francuski historyk François Furet, stanowiły one „nie tyle o europejskim pokoju, ile o europejskiej rewolucji” („Le Passé d’une illusion. Essai sur l’idée communiste au XXe siècle”, Paris, 1995). Nowy porządek w Europie i na świecie oznaczał nie tylko przewrót geopolityczny, lecz przede wszystkim rewolucję w kulturze i mentalności.

Amerykański prezydent Woodrow Wilson jawił się jako prorok nowej epoki, w której wolne narody wreszcie odnalazły drogę do postępu, sprawiedliwości i pokoju. Zasadę równowagi, na której zbudowano Europę po kongresie wiedeńskim, zastąpiono zasadą samostanowienia narodów. Na powojennej mapie Europy pojawiły się republiki: w Rosji, Niemczech, Austrii, na Węgrzech, w Czechosłowacji, Polsce i trzech państwach bałtyckich, a oprócz tego na Białorusi, zachodniej Ukrainie, w Gruzji, Armenii i Azerbejdżanie (siłą włączone do ZSRS w latach 1919-1921).

Cesarstwo austriackie zostało obalone, a w jego miejsce pojawiła się mozaika małych państewek, z pewnością nie bardziej jednorodnych czy też mniej wielonarodowościowych od cesarstwa, na którego zgliszczach powstały. Zaburzenie równowagi, do którego doszło po traktacie wersalskim, okazało się sprzyjające dla dwóch „wrogich braci”, którzy pojawili się na scenie niemal równocześnie w latach 20.: bolszewizmu i faszyzmu. Europejską i światową dynamikę historyczną w latach 1917-1945 wyznaczyła – jak podkreślił to Ernst

Nolte – wielka „europejska wojna domowa” prowadzona między Trzecią Rzeszą a Związkiem Sowieckim. Wielu europejskich polityków nie pojęło głębokiego związku, który łączył te dwa ideologiczne systemy, przypisując sowieckiemu komunizmowi rolę „awangardy” w procesie demokratyzacji ludzkości.

To, co wydarzyło się w Paryżu, jawi się jako negacja jakiejkolwiek formy politycznej przezorności, chyba że nie należy tutaj myśleć – jak uczyniło to wielu – o przemyślanej decyzji, by przeszkodzić rzeczywistej pacyfikacji Europy i ułatwić wybuch nowych konfliktów. Brytyjski historyk Niall Ferguson, autor doskonałej pozycji na temat tego konfliktu, świetnie go streścił: „Pierwsza wojna światowa była czymś gorszym od tragedii. […] Była ni mniej, ni więcej jak największym błędem współczesnej historii” („The Pity of War”, 1998).

 

Krwawe totalitaryzmy

Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, na czele Kościoła stał św. Pius X. Podczas ceremonii Wielkiego Piątku modlono się za Kościół i za imperium austro-węgierskie, a Papież Sarto darzył głębokim szacunkiem cesarza Franciszka Józefa. Jeden z jego sekretarzy wyznał pewnemu austriackiemu przyjacielowi, że Papież – proszony, by podjął działania na rzecz pokoju, miał odpowiedzieć: „Jedynym władcą, któremu mógłbym zaoferować moją pomoc, jest Franciszek Józef, który zawsze okazywał się lojalny i wierny wobec Stolicy Apostolskiej. Ale nie mogę na niego naciskać, ponieważ wojna, którą Austro-Węgry podejmują, jest wojną sprawiedliwą”.

Miał też dodać, że cała odpowiedzialność za ten konflikt spoczywa na Rosji, która wprawiła w ruch mechanizm porozumień ententy przeciwko Trójprzymierzu. Władający Rosją car Mikołaj II nie spodziewał się, że jego tron upadnie jako pierwszy w 1917 r., w roku rewolucji bolszewickiej. Zniesienie tronów było decydującym etapem w procesie sekularyzacji społeczeństwa, zapoczątkowanym w XVI w. i mającym na celu zniszczenie chrześcijańskiej kultury.

Upadły cztery potężne imperia: austriackie, niemieckie, rosyjskie i tureckie. Tym, co je łączyło, była nie tylko aspiracja do uniwersalizmu, który słowo „imperium” w sposób naturalny przywołuje, ale sakralny fundament władzy. Na ich zgliszczach utwierdziły się wielkie totalitaryzmy XX w., które uznały za święty immanentny porządek polityki. Narodowy socjalizm rozwinął się w obszarze Europy Centralnej zajmowanej przez cesarstwo niemieckie i austro-węgierskie. Komunizm nabrał sił w Rosji, zastępując pa- triarchalne imperium carów nowym imperializmem politycznym.

Na spopielałych resztkach imperium otomańskiego, zastąpionego przez laicką republikę Turcji, zaczęły rozwijać się, począwszy od lat 30., nowe ideologie islamskie niosące ze sobą inny rodzaj totalitaryzmu, który po upadku nazizmu i komunizmu stanowi dziś nowe zagrożenie dla ludzkości. Wiek XX, epoka totalitaryzmu, może być uznany za najbardziej niszczące i najkrwawsze stulecie w całej historii powszechnej. Stulecie, w którym po raz pierwszy w dziejach pojawiły się takie określenia jak „zbrodnia przeciwko ludzkości” i „ludobójstwo”. Początków tego zniszczenia należy szukać w rewolucji 1917 r. i w pierwszej wojnie światowej, a wcześniej jeszcze w rewolucji francuskiej.