(prof. Roberto de Mattei Uniwersytet Europejski w Rzymie, http://naszdziennik.pl) Dnia 28 października 312 r. rozegrała się bitwa, która zmieniła dzieje ludzkości. W tym dniu dokładnie 1700 lat temu Konstantyn I Wielki odniósł głośne zwycięstwo nad Maksencjuszem przy Moście Mulwijskim. Dwaj rywale walczyli o tytuł augusta Zachodu, jedną z czterech najważniejszych funkcji w ramach tetrarchii – nowego systemu władzy w cesarstwie wprowadzonego przez Dioklecjana. Konstantyn, zszedłszy w kierunku Rzymu z Trewiru w Germanii przez Weronę, rozstawił wojska nieopodal małej miejscowości czy wioski w Czerwonych Skałach (Saxa Rubra) oddalonej o 9 mil od Rzymu, w miejscu znanym dziś jako Prima Porta.
Maksencjusz wyszedł przez mur Aureliana, by ustawić się w szyku wzdłuż brzegów Tybru nieopodal Mostu Mulwijskiego. Obaj rywale walczyli o tytuł augusta Zachodu, jeden z czterech najwyższych urzędów w Imperium Romanum. W rzeczywistości jednak w grę wchodziło o wiele więcej: Maksencjusz reprezentował dogorywające pogaństwo, Konstantyn otwierał drogę chrześcijaństwu.
W przeddzień bitwy oddziały Konstantyna ujrzały rysujący się na niebie wielki świetlisty znak z płomiennym napisem: „In hoc signo vinces” – Pod tym znakiem zwyciężysz. Euzebiusz z Cezarei, pierwszy dziejopisarz historii Kościoła, przypomina to wydarzenie w następujących słowach: „Kiedy słońce zaczynało się już skłaniać ku zachodowi, zobaczył na własne oczy znak triumfalny w postaci krzyża ze światła na niebie, powyżej słońca, i był na nim umieszczony napis, mówiący: »Pod nim zwyciężaj«.
Na ten widok zdumienie ogarnęło i jego, i całe wojsko, które szło za nim w tej ekspedycji i stało się naocznym świadkiem cudu”1. Konstantyn nakazał umieścić monogram Chrystusa na chorągwiach swoich legionów, ustanawiając „labarum” jako sztandar kościelny, który miał zastąpić rzymskiego orła Jowisza i który odtąd wszyscy żołnierze mieli otaczać czcią. W trakcie szaleńczej walki Konstantyn zdołał zepchnąć z pola bitwy wrogie wojska mające za plecami Tybr. Maksencjusz szukał ratunku w ucieczce, ale porwały go wody Tybru. Jego głowę wręczono zwycięzcy. 29 października Konstantyn, nowy cesarz, wkroczył uroczyście do Rzymu na czele swoich oddziałów od strony via Lata.
Grecki historyk opisuje także cesarski sztandar złożony z długiego pozłacanego drzewca tworzącego kształt krzyża. Na samym szczycie całej figury przymocowana była korona przeplatana klejnotami i złotem. W środku tej korony był symbol Zbawiciela – Chryzma. Grecki dziejopisarz opierał się na świadectwie samego Konstantyna. „Gdyby opowiadał o tym kto inny, słuchacze prawdopodobnie niełatwo by uwierzyli. Lecz ponieważ zwycięski cesarz długi czas potem osobiście przekazał relację piszącemu tę historię, (…) oraz potwierdził swoje oświadczenie pod przysięgą, kto mógłby wahać się, czy dać wiarę temu opowiadaniu?”2.
Cesarz Konstantyn znany jest z racji edyktu mediolańskiego, który zamykał czas prześladowań i otwierał nową epokę wolności dla Kościoła. To dzięki temu edyktowi mówi się o „przełomie konstantyńskim” w historii Kościoła. Tym niemniej w życiu zarówno Konstantyna, jak i Kościoła decydujący moment miał miejsce kiedy indziej: wtedy, kiedy po raz pierwszy Krzyż Chrystusa – vexilla regis – pojawił się na polu bitewnym, broniony szpadami legionistów, z mocą narzucony wrogowi.
W pierwszych trzech wiekach po Chrystusie Cesarstwo Rzymskie odmawiało rodzącemu się Kościołowi jakiejkolwiek formy wolności i uznania, ale chrześcijanie nie zaprzestali okazywać lojalności wobec Cesarstwa – także w szeregach wojska. To rzecz godna odnotowania, biorąc pod uwagę fakt, że służba wojskowa w Imperium Romanum nie była ani powszechna, ani obowiązkowa poza sytuacjami wyjątkowymi. Chrześcijańskie „labarum” wywieszone przez Konstantyna nie tylko nie przekreślało tej tradycji, ale wprowadzało nowy nieoczekiwany element.
Chrześcijanie byli dobrymi żołnierzami, ale żadna wojna religijna nigdy dotąd nie była prowadzona pod znakiem krzyża. Teraz sam Chrystus zwrócił się do Konstantyna i jego legionów, by bili się w Jego Imię, ustanawiając w ten sposób zasadę, w myśl której godziwe jest, by walczyć w Imię Boże, o ile sprawa jest słuszna, a wojna ogłoszona jako święta. Bitwa stoczona 28 października nie była jedynie wyrazem zasadności podejmowania walki przez chrześcijan w szeregach wojska, ale stanowiła proklamację pierwszej świętej wojny epoki chrześcijaństwa. Ze wszystkich instytucji publicznych Cesarstwa wojsko było pierwszą, która miała w sobie wyraźne elementy chrześcijaństwa. „Labarum” ze znakiem krzyża w chryzmie bardzo szybko stało się sztandarem legionów.
Konstantyn zmarł 22 maja 337 r., w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, w swoim domu w Ancira, niedaleko Nikomedii, tuż po przyjęciu sakramentu chrztu św. z rąk biskupa Euzebiusza z Nikomedii. Jego ciało zostało złożone w porfirowym sarkofagu w samym centrum między dwunastoma cenotafami apostołów niejako na znak, że zmarły cesarz był trzynastym apostołem. Kościół grecki czcił go jako świętego, Kościół zachodni przyznał mu tytuł „wielkiego”, zachowując kult ołtarza dla jego matki Heleny, cesarzowej spoczywającej dziś w Ara Coeli.
Przełom konstantyński przez długi czas był demonizowany. 11 października 1962 r., w dzień uroczystej inauguracji Soboru Watykańskiego II, o. Yves Congar w swoim dzienniku ubolewał, że Kościół nie miał nigdy w planach „wyjścia z ery konstantyńskiej”. Założenie było takie, że trzeba oczyścić Kościół, zerwać wszelkie jego związki ze strukturami władzy, uczynić go „ubogim” i „ewangelicznym”, nastawionym na słuchanie świata. Komunizm przedstawiał się wówczas jako głos postępu, a Kościół konstantyński był utożsamiany z Kościołem Piusa XII, który ów system potępił.
Lider Włoskiej Partii Komunistycznej Palmiro Togliatti ze swej strony w słynnym przemówieniu wygłoszonym w Bergamo 20 marca 1963 r., w którym snuł teorie współpracy między katolikami a komunistami, twierdził, że „polityka Konstantyna i polityka tej epoki minęły bezpowrotnie”. Marksiści – podobnie jak wielu katolików – marzyli o chrześcijaństwie pozbawionym pierwiastka nadprzyrodzonego, z którym zawarliby porozumienie w celu budowania „komunizmu o ludzkiej twarzy”. Pięćdziesiąt lat później chrześcijaństwo „postkonstantyńskie” zbiera gorzkie owoce. Skoro chrześcijaństwo rezygnuje z chrystianizowania świata, to neopogańskie społeczeństwo ześwieccza chrześcijaństwo. Dzisiaj katolicki progresizm przeżywa kryzys, a komunizm upadł. Ale postać Konstantyna w dalszym ciągu wyrasta ponad dzieje.